29.08.2013 21:01
Road from Hell
Usiadłem dziś wieczorem do komputera, aby odpisać na komentarze pod ostaniem moim wpisem o „Marianach”, ale jakoś tak zszedłem z ciągnącym me myśli „ciągiem myślowym” na manowce. Jednym z elementów, które mnie rozproszyły był artykuł na „ścigaczu”: ”Kierowca samochodu szczerze o motocyklistach”
Artykuł oraz doświadczania ostatniego weekendu, kiedy to stojąc sobie godzinami w Mega korku, wraz z milionem innych posiadaczy puszek, wracałem z wczasów na Helu, skłoniły mnie do tej drobnej dywagacji.
Miejsce akcji: droga Władysławowo – Gdynia. Sceneria: Asfalt… Częściowo zerwany, częściowo zastawiony przez upstrzone narodowymi barwami barierki, jak to przy naprawach prowadzonych w kulminacyjnym momencie powrotów wakacyjnych, mieć miejsce powinno.
Zatem „jedziemy”. Ja, milion kierowców puszek na „dwóch” pasach w stronę Gdyni i moja żona, z którą właśnie skończyłem trzecią kłótnię, tym razem dotyczącą wyższości kanapek z serem nad kanapkami z szynką, a może chodziło o wyższość kanapek z szynką?… Aż tu nagle, jak nie zagrzmi i jak nie śmignie obok mnie jednoślad z motocyklistą na pokładzie. Jak, gdzie, skąd? Pomyślałem wsłuchując się w cichnący warkot. K… stary nie patrzysz w lusterka! Zganiłem się i posypując głowę popiołem postanowiłem poprawę.
Mija czas, jedziemy (takie nadużycie budujące dramaturgię i złudzenie, że jednak coś tam się przemieściliśmy), wynajdujemy z żoną wszystkie możliwe tematy, na które zapomnieliśmy się pokłócić w ostatnim czasie, jemy kanapki z szynką i serem. Rozglądając się dookoła widać, że pozostali uczestnicy wakacyjnych powrotów bawią się tak samo dobrze jak my. Aż tu, jak nie zagrzmi i nie śmignie obok jednoślad. Nawet nie zauważyłem co to było, a ponieważ było głośne i szybkie, to aż podskoczyłem z zaskoczenia.
I po tym przydługim wstępie przejdę do sedna sprawy: motocykliści kontra korki… Sama genialność motocykla i jego możliwości przeciskania się w zatorach drogowych jest bezdyskusyjna i pewnie wielu motocyklistów z możliwości tej korzysta. Sam także sposobność ominięcia zakleszczonych puszek wykorzystuję zawsze gdy tylko mogę. Jednak jest małe „ale”, o którym wspomnieć mam zamiar. Mianowicie chodzi mi o prędkość przemieszczania się pomiędzy stojącymi obok siebie samochodami.
Podczas tego feralnego powrotu, minęło nas kilkunastu motocyklistów, jednak tylko tych dwóch wzbudziło moje emocje. Dlaczego? Bo na moją ówczesną dyspozycję psychofizyczną jechali za szybko. I wcale nie chodzi o moją własną percepcję osłabianą, bądź skupioną na czymś innym. Tylko o postrzegania świata przeze mnie i wszystkich innych puszkarzy wstawionych w jakikolwiek korek na świecie. Bo jeśli siedzę w aucie pośród miliona innych ofiar korkowania się ulic, to z zasady nie spodziewam się szybko przemieszczających się obok mnie obiektów. I nie ma znaczenia czy mamy nawyk patrzenia w lusterka, czy też nie. I całe szczęście, że w tych feralnych dwóch chwilach nie wpadłem na pomysł pójścia po coś do bagażnika lub zwyczajnie nie otworzyłem drzwi żeby wyjść rozprostować kości. I w ogóle szczęście że nikt wtedy nie wpadł na taki pomysł. Bo mielibyśmy lament i płacz i jeszcze większy korek, bo policja i pogotowie musiałby jakoś dojechać na miejsce wypadku.
Stary już jestem, ale nie potrafię zrozumieć takich sytuacji. Ba jestem w stanie zrozumieć, że w sprzyjających okolicznościach przyrody człowiekowi obślizgnie się ręka na prawej manecie i odkręci, ale zapieprzanie „po linii” wśród zakleszczonych samochodów, to dla mnie szczyt wyrafinowanej głupoty i proszenie się o dobrego kopa w jaja. I w zasadzie nie znajduję żadnych racjonalnych słów aby takie postępowanie wytłumaczyć.
Komentarze : 4
Tak jakoś te komentarze zeszły na to wysiadanie, a nie to było intencją "ałtora" ;)
Panowie mam za sobą grubo ponad milion kilometrów przejechanych pojazdami mechanicznymi, co za tym idzie, wyrobiony zestaw odruchów warunkowych, służących możliwie jak najskuteczniejszemu przedłużaniu mego marnego żywota na drogach. Nie wysiadam w korkach i zawsze sprawdzam lusterka, ba moi pasażerowie wiedzą, że nie mają prawa dotykać klamek do momentu uzyskania mojej zgody, po sprawdzeniu okoliczności otaczającej przyrody. Jednak po przestaniu setek godzin w korkach różnorakich, to i owo widziałem i śmiało mogę stwierdzić, że w każdym takim korku znajdzie się kilku "artystów", którzy wysiądą z samochodu. Po co? Żeby się odlać na poboczu, żeby wypuścić psa, wychylić i popatrzeć w dal (bo może coś z zewnątrz lepiej widać), iść po jakąś niezbędną do życia rzecz do bagażnika i jeszcze z milion innych powodów, których nie potrafię wymyślić. Część z nich może patrzy w lusterka, ale część na pewno nie. I jeśli dodamy takiego "wysiadacza", nawet może nie głupiego, tylko nieświadomego (bo rzadko jest uczestnikiem ruchu drogowego) z zapieprzającym z 6-7 dych idiotą i dołożymy do tego wąski tunel pomiędzy puszkami, w którym nie ma gdzie spier..., to rachunek jest prosty.
Jeśli chodzi o wyobraźnię, to jest zdecydowanie potrzebna po obu stronach. Niestety za mało jej dookoła nas...
Zdrowy rozsądek podpowiada zerknąć zanim coś się zrobi. Nawet na parkingu zerkam, bo to nic nie kosztuje, a może kogoś w czoło nie strzelę drzwiami.
Pomijając różne pomysły pustostanów intelektualnych realizowane na drogach (nad którymi nieraz się zżymałem), sugeruję zastosować się do rady Śniadania i nie wysiadać z auta w korku (a przynajmniej, po dokładnym sprawdzeniu lusterek). Gdyż albowiem ponieważ: Prawo o ruchu drogowym zabrania tego. Auto w korku wedle przepisów, ciągle jest w ruchu, a w pojeździe będącym w ruchu nie można otwierać drzwi ani go opuszczać. Czyli jak otworzysz, a motocyklista (albo rowerzysta) się nadzieje, to będziesz w najlepszym przypadku, współwinny.
A tak poza tym, latem na półwysep... Masakra. Nawet na 2oo się nie porywam.
Cóż, bywa różnie na drogach. Sam święty nie jestem, choć się staram, ale wiadomo, co jest staraniami wybrukowane. Wiem, że takie śmignięcie nieoczekiwane i niespodziewane może wzbudzić konsternację. Cóż, może lepiej tych kości nie próbuj prostować za miastem. Wiesz, jak jest i nie zmienisz dynamiki przemieszczania się pewnych typów ludzkich. I tyle.
Czasem w mieście pojadę dynamiczniej między samochodami, jednak próbuję nie dojść w tym do przesady, a to jakoś mi się udaje. Na korki zamiejskie mam inne patenty.
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (2)
- Offroad (1)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (2)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)